Czytanki majowe

1 maja 2007

Błogosławiona, która uwierzyła...

Od początku
istnienia Kościoła wierni otaczali Bogarodzicę szczególną
czcią. Do Niej zwracali się zwłaszcza w chwilach ciężkich i
niebezpiecznych. Byli głęboko przekonani, że Najświętsza Panna
ich wysłucha i przyjdzie z pomocą. Ilekroć były sytuacje trudne,
momenty beznadziejne, lud wierzący zwracał oczy do tej wielkiej
Matki Boga, którą uważał za swoją Matkę, pełną potęgi,
miłości i dobroci.

Dzisiaj jaśniej
niż dawniej zrozumiemy opatrznościowe posłannictwo zlecone Maryi w
historii zbawienia. Z lepszego Jej poznania "zrodziła się
okazywana Jej cześć i złączone z nią uwielbienie zamysłu Boga"
(Marialis cultus). Musimy jednak pamiętać, że w naszym odnoszeniu
się do Najświętszej Panny nie wystarczy samo nabożeństwo, lecz
Maryja powinna być dla nas wzorem dobrego życia zgodnego z wolą
Bożą. Dlatego Sobór Watykański II poucza, że "prawdziwa
pobożność nie polega ani na czczym i przemijającym uczuciu, ani
na jakiejś próżnej łatwowierności, lecz pochodzi z wiary
prawdziwej, która prowadzi nas do uznania (...)
Bogarodzicielki i pobudza do synowskiej miłości ku Matce naszej
oraz do naśladowania Jej cnót" (KK 67).

Najświętsza
Dziewica ma pewne przymioty, które są dla nas niedostępne,
gdyż związane są z wyjątkową godnością Matki Boga. Jej życie
upływało jednak na ziemi, w skromnych i bardzo zwyczajnych
warunkach, iż stała się Ona dla wszystkich ludzi prawdziwym wzorem
dobrego postępowania. Jest nim przede wszystkim pod tym względem,
że zawsze żyła dla Boga i we wszystkim pełniła Jego wolę.

Maryja wierzyła
Bogu i dlatego była gotowa wypełnić wszystko, co On polecił,
czego sobie od Niej życzył. Była Mu we wszystkim posłuszna i
swoje postępowanie na ziemi kierowała według tego, jak wierzyła.
W zamian za to Pan Bóg spełniał na Niej wszystko, co obiecał
tym, "którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je"
(Łk 11,28).

Chociaż nie
możemy naśladować Matki Bożej w Jej wyjątkowych przywilejach, to
jednak możemy naśladować Jej wiarę i zupełne poddanie się Bogu.
Przypatrzmy się zatem tej "błogosławionej wierze"
Najświętszej Matki, a przekonamy się, że jest Ona naprawdę dla
nas wzorem. Maryja ukazuje jak powinniśmy Bogu wierzyć i jest Ona
Matką naszej wiary.

 

2 maja 2007

Wiara wypełniała całe życie Maryi

Pismo święte
mówi, że "bez wiary nie można podobać się Bogu.
Przystępujący bowiem do Boga musi wierzyć, że Bóg jest i
że wynagradza tych, którzy Go szukają" (Hbr 11,6).

W sprawach
ziemskich człowiek kieruje się swym poznaniem naturalnym. Jeżeli
jednak chce się zbliżyć do Boga; jeśli pragnie się zbawić,
potrzebuje wierzyć Bogu, który "zechciał ujawnić i
oznajmić siebie samego i odwieczne postanowienia swej woli o
zbawieniu ludzi" (KO 6). Tylko wiara mówi nam o Bogu, o
Jego wewnętrznym życiu i planach wobec ludzi. Tylko ona wskaże
nam, jak zdobyć szczęśliwe życie z Bogiem w wieczności.

"Jeżeli
nie uwierzycie - przestrzegał kiedyś prorok Izajasz - nie ostoicie
się" (Iz 7,9). O słuszności owej przestrogi przekonujemy się
na przykładzie pierwszych rodziców. Gdyby Ewa naprawdę Bogu,
nigdy by nie przekroczyła Jego zakazu. Zamiast Bogu, uwierzyła
szatanowi i przekonała się - na swoje i nasze nieszczęście - że
Bóg mówił prawdę, a szatan kłamał.

Przeciwieństwem
Ewy jest Maryja. Ona swoją wiarą naprawiła szkody, jakie
wyrządziło niedowiarstwo Ewy: "stała się przyczyną
zbawienia zarówno dla siebie, jak i dla całego rodzaju
ludzkiego".

Najświętsza
Panna już jako dziecko poznała Pismo święte, wiedziała więc, że
tam zawarta jest prawda Boża i uwierzyła w nią całą duszą. Bóg
przepowiedział, że pośle kiedyś Mesjasza, który wybawi
ludzi od grzechu i od kary Bożej. Niestety, uczeni żydowscy na swój
ludzki sposób rozumieli tę zapowiedź - w Mesjaszu widzieli
ziemskiego króla, który wyzwoli ich spod panowania
innych narodów.

Tylko nieliczni
wierzyli i oczekiwali takiego Mesjasza, jakiego Pan Bóg
obiecał. Taką też wiarę w Zbawiciela miała Maryja. Przyjmowała
Ona słowo Boże zawarte w księgach Starego Testamentu bez ludzkich
tłumaczeń. W prostocie swego serca wierzyła tak, jak Bóg
powiedział i obiecał. Dla tej pokornej wiary zasłużyła sobie na
to, że Ją właśnie wybrał Bóg na Matkę Zbawiciela. I jak
trafnie zauważa św. Augustyn "bardziej błogosławiona jest
Maryja dlatego, że przyjęła wiarę Chrystusa, niż że poczęła
ciało Chrystusowe". Wiara była dla Niej warunkiem i drogą do
Bożego Macierzyństwa.

 

3 maja 2007

Maryja wierzyła Bogu we wszystko, co powiedział

Gotowość
Maryi, aby wierzyć Bogu we wszystko, okazała się najwyraźniej
podczas zwiastowania. Oto kiedy stanął przed Nią anioł od Boga
posłany i uczcił Ją jako "błogosławioną między
niewiastami i łaski pełną", kiedy zapewnił, że to Ona
właśnie ma być Matką Syna Bożego, Maryja nie rozumiała, w jaki
sposób spełni się obietnica. Na długo przedtem, zanim
ukazał się Jej Anioł, Maryja ofiarowała Bogu swe dziewictwo i nie
chciała go utracić. Nie wiedziała jednak, jak może zostać matką
nie tracąc dziewictwa. Dlatego zapytała Gabriela: "Jakże się
to stanie, skoro nie znam męża?" (Łk 1,34). Anioł dał Jej
bardzo krótkie wyjaśnienie: "Duch Święty zstąpi na
Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię" (Łk 1,35).

Iluż to ludzi,
nawet katolików, zna ową odpowiedź anioła, a mimo to nie
chce wierzyć, że Pan Jezus począł się w cudowny sposób i
że Maryja została dziewicą w czasie i po narodzeniu Chrystusa.
Ileż to ludzi odważyło się nawet mówić, że to
niemożliwe, ponieważ pojąć nie mogą, jak można urodzić dziecko
i zostać dziewicą. Iluż ludzi chciałoby, aby tajemnica Wcielenia
stała się dla nich jasna, bo z tajemnicą tą pogodzić się nie
chcą.

Tymczasem Maryja
uwierzyła natychmiast, chociaż i dla Niej sposób Wcielenia
pozostał tajemnicą. Przecież anioł nie powiedział Maryi nic
więcej ponad to, co my wiemy. Przecież i Ona usłyszała to
jedynie, że stanie się to za sprawą Ducha Świętego, że "moc
Najwyższego" uczyni Ją matką Zbawiciela i zachowa dziewictwo.

"Moc
Najwyższego - Duch Święty zstąpi na Ciebie"! - te słowa Jej
wystarczyły. Chociaż nie rozumiała w szczegółach samego
faktu, natychmiast uwierzyła i poddała się Słowu Bożemu. Już
więcej nie pytała i nie żądała wyjaśnień. Nie było w Maryi
nic z naszych wątpliwości, nic z naszych wymagań, aby wszystko
było jasne. Przeciwnie, wystarczyło Jej, że tak Bóg
powiedział. Uwierzyła i znalazła jedną tylko odpowiedź - "Oto
ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego Słowa"
(Łk 1,38).

Maryja
wiedziała, że chociaż ta tajemnica nie jest dla Niej całkowicie
jasna, to jednak co jest tajemnicze i niezrozumiałe dla ludzi, nie
stanowi tajemnicy ani niemożliwości dla Boga. Ona wierzyła, że
dla Boga "nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,37).

 

4 maja 2007

Błogosławieństwo wiary

Pierwsze
błogosławieństwo dla wiary Maryi wypowiedziała św. Elżbieta,
mówiąc: "Błogosławiona jesteś, któraś
uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana"
(Łk 1,45). Spełniło się wszystko, co zapowiedział anioł, gdyż
Maryja poczęła i porodziła Syna Bożego, stając się Matką Boga.
Jej wiarę błogosławiły następnie wszystkie pokolenia ziemi, na
które spłynęło odkupienie Zbawiciela i które
przyjęły naukę Chrystusa Pana. Sama Matka Najświętsza pewna była
tego błogosławieństwa, co wyraziła w słowach: "Oto bowiem
błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia" (Łk
1,48).

Stało się tak
naprawdę, gdyż Kościół święty po dzień dzisiejszy
wielbi Matkę Bożą i do skończenia wieków czcić Ją będzie
za to, że uwierzyła słowu Bożemu; że zgodziła się zostać
Matką Syna Bożego, a w ten sposób zrodziła Odkupiciela i
przez Niego otworzyła nam niebo. Wreszcie sama Maryja doświadczyła
błogosławieństwa za swą wiarę. Bóg wynagrodził Matkę
swego Syna nie tylko czcią ludzkich pokoleń, lecz także wziął Ją
do swojej chwały i ukoronował na Królowę nieba i ziemi.
Podobnie błogosławiony jest też każdy człowiek, który
wierzy Bogu. Ludzie cenią wiedzę, chlubią się mądrością, chcą
wszystko poznać, chcą by wszystko było dla nich jasne. Jednak Bóg
błogosławi nie oczywistość ani poznanie, ale wiarę:
"Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli"
- mówi Pan Jezus (J 20,29).

Człowiek
powinien wierzyć Bogu, ponieważ On jeden wszystko wie najlepiej.
Wielu ludzi, nawet najbardziej uczonych, nie potrafiło dobrze
przeżyć swego życia, a nie znalazłszy odpowiedzi na najważniejsze
pytania - zmarnowali swoje życie. Tymczasem ludzie nawet bardzo
prości, ale wierzący pełną wiarą prowadzili nie tylko życie
dobre, szlachetne i doskonałe, lecz także dokonali rzeczy świętych
na ziemi, a przede wszystkim dostąpili zbawienia.

Wiedza ludzka
nie potrafi poznać wszystkiego, natomiast wiara mówi
człowiekowi o tym, czego żadna mądrość ludzka powiedzieć nie
potrafi. Uczy sprawiedliwości, daje światło w życiu i prostuje
drogi człowieka ku zbawieniu i życiu wiecznemu. Wiara daje siłę,
aby przezwyciężyć wszystkie przeciwności (Ef 6,16).

 

5 maja 2007

Wiara jest trudna

Najświętsza
Panna natychmiast uwierzyła słowu Bożemu, które Jej anioł
powiedział. Nie miała Ona najmniejszej wątpliwości, że Bóg
może wszystko uczynić, co tylko postanowi. Z powodu takiej właśnie
gotowości zasłużyła sobie na to, iż stała się godną zostać
Matką Syna Bożego.

Wiara Matki
Bożej okazała się nie tylko w Jej gotowości, że bez ociągania i
zwłoki uwierzyła Bogu, lecz także i w tym, że ze spokojem i bez
wątpliwości wierzyła również wtedy, kiedy Bóg
doświadczał Jej wiarę. Jest to bowiem bardzo znamienne w
postępowaniu Boga z ludźmi, że doświadcza On często wiarę
człowieka.

Zaledwie w kilka
miesięcy po zwiastowaniu, Maryja już przeżyła bolesne
doświadczenie. Kiedy powróciła od Elżbiety i miała
zamieszkać ze swym małżonkiem Józefem, ten spostrzegł, iż
Ona jest w odmiennym stanie. Ponieważ nic nie wiedział o
zwiastowaniu anioła, więc też nie umiał sobie wytłumaczyć stanu
swej Oblubienicy. Nie wiedział więc, jak postąpić. Według prawa
powinien oskarżyć Maryję. Był jednak człowiekiem sprawiedliwym i
nie chciał Jej zniesławić.

Maryja
spostrzegła niepokój Józefa, mogła mu powiedzieć, co
w niej sprawił Duch Święty i "moc Najwyższego". Zdała
się jednak na Boga, wierząc, że On sam potrafi wszystko dobrze
załatwić. Chociaż Ją bolały wątpliwości Józefa, mimo to
była spokojna, wierząc Bogu i zdając się zupełnie na Jego
mądrość.

A Pan Bóg
- zdawało się - jak gdyby okazywał obojętność wobec tego, co
działo się w najbliższym otoczeniu Matki Jego Syna. Maryja miała
jednak słuszność wierząc niezachwianie Bogu. Ona wierzyła i
wiedziała, że Pan Bóg lepiej wie, co robi, i dlatego
najspokojniej przyjęła tę próbę wiary. Nie rozumiała
wprawdzie, dlaczego Pan Bóg w ten właśnie sposób
ułożył narodzenie Zbawiciela, ale wiedziała to dobrze, że
spokojnie może zdać się na Niego, gdyż On wszystko najlepiej
uczyni.

 

6 maja 2007

Próba wiary Maryi

Również
osoba nowonarodzonego Zbawiciela zdawała się przeczyć wszystkim
obietnicom Bożym. Kiedy bowiem Anioł oświadczył Maryi w imieniu
Boga, że zostanie Matką obiecanego Mesjasza, powiedział wyraźnie,
że Syn, który się z Niej narodzi, będzie nazwany "Synem
Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida. Będzie
panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego, panowaniu nie będzie
końca" (Łk 1,32-33). Tymczasem gdy rodziła swego Syna,
wszystko było inaczej, niż Pan Bóg zapowiedział.

Syn Maryi nie
tylko nie miał tronu Dawida, ale nawet nie było dla Niego miejsca w
gospodzie, lecz opuszczona grota - schronisko zwierząt. Nie tylko
nie miał żadnego królestwa, lecz brakło Mu nawet łóżka,
kołyski, w której można by Go złożyć - musiał spocząć
w żłobie. Wszystko więc stało się inaczej, aniżeli Bóg
zapowiadał. Syn Najwyższego był słabym, małym dziecięciem.
Zbawiciel, który miał odkupić wszystkich, sam potrzebował
pomocy. Król wieków nieśmiertelny doznawał zimna i
niedostatku. Było to wielkie doświadczenie, jakie przeżyła Matka
Najświętsza,

A jednak właśnie
wtedy okazała ogromną, niewzruszoną wiarę. Maryja - mówi
św. Alfons - "widziała Syna swego w stajence betlejemskiej, a
przecież wierzyła, że to Stwórca świata... Widziała, że
się rodzi, a przecież wierzyła, że jest wieczny. Widziała Go
ubogim, łaknącym, a wierzyła, że jest Panem wszechświata;
widziała, że leży na sianie, a wierzyła, że jest wszechmogący.
Spostrzegła, że nie mówi, a wierzyła, że jest mądrością
nieskończoną. Słyszała, że płacze, a wierzyła, że jest
radością niebios". Pomimo pozornej słabości Dziecięcia
Jezus, wierzyła, że jest On nieskończonym Bogiem. Ona pierwsza z
ludzi uwierzyła w Syna Bożego i jako Boga Go uczciła. Matka Boża
nie wątpiła, nie miała zastrzeżeń, nie szukała dowodów -
po prostu całym sercem uwierzyła i uczciła swego Syna jako Króla
królów, chociaż leżał On w żłóbku jaka
bezbronne, płaczące Dziecię.

Bóg
doświadczył wiarę Maryi przez to, że sprawił, iż Syn Boży
narodził się w najgorszych - po ludzku mówiąc - warunkach.
Ale Ona nie sądziła według zewnętrznych pozorów. Miała
wyższe świadectwo, niż wszelkie ludzkie dowody. Tym świadectwem
było Słowo Boże - i to Jej wystarczyło, by uwierzyć.

 

7 maja 2007

Wartość doświadczeń Bożych

Bóg zsyła
na nas różne doświadczenia i żąda, byśmy nie ludziom i
światu, ale Jemu wierzyli. Jeśli mimo trudności spotkanych w życiu
wierzymy Bogu, wówczas nie chodzimy w ciemności, ale mamy
prawdziwe "światło życia" (J 8,12). Jeżeli mimo
doświadczeń wierzymy, że Bóg jest Panem wszystkiego, że w
Jego rękach są losy człowieka, że słowo Boże jest na wieki
niezmienne, wówczas nic nas nie przeraża. Znajdujemy
wystarczające siły, aby przejść przez życie zgodnie z wolą
Bożą, gdyż wtedy "moc nasza jest z Boga" (2 Kor 3,5),
któremu wierzymy.

Gdybyśmy
natomiast ulegli trudnościom, gdyby doświadczenia osłabiły naszą
wiarę, usłyszelibyśmy wyrzut Boga: "Czemu bojaźliwi
jesteście, małej wiary?" (Mt 8,26), albo "czemu
zwątpiłeś, małej wiary?" (Mt 14,31). Nie doświadczenia
bowiem osłabiają człowieka, ale słaba jego wiara.

Dlatego św.
Jakub Apostoł zachęca wiernych, aby się cieszyli, jeśli spotykają
ich doświadczenia. Jak wiara Matki Bożej okazała się silną
właśnie podczas doświadczeń, tak samo i nasze doświadczenia
sprawiają, że większą zasługę u Boga zdobywa sobie wiara nasza.
"Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć
spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co
wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość"
(Jk 1,2-3).

Wiarę Maryi
również Bóg doświadczył, ale Ona nie zachwiała się
wśród trudności. Jest więc pod tym względem wzorem dla
nas. Także nasze doświadczenia powinny umacniać naszą wiarę.
Również my powinniśmy wierzyć, że spełni się wszystko,
co Bóg powiedział, chociażby pozory wskazywały na coś
wręcz przeciwnego.

Nie postępujmy,
jak przemądrzali i pyszni ludzie, ale wierzmy tak, jak Maryja.
Chociaż wybrał Ją Bóg na Matkę Syna Swego, Ona w prostocie
i pokorze swego serca wierzyła Mu zawsze, nawet wśród
doświadczeń. W pokorze wielbiła dziwne drogi, jakimi Bóg Ją
prowadził. Ona sama mówi, że Pan Bóg wejrzał na Jej
uniżenie i uczynił Jej wielkie rzeczy, bo możny jest i święte
imię Jego (Łk 1,48-49). Podobnie będzie i z nami, jeśli w pokorze
serca będziemy wierzyć Bogu, nawet wśród doświadczeń na
ziemi, to On sprawi, że chodzić będziemy w światłości, że
trudności życia nigdy nas nie złamią, że choćbyśmy umarli -
żyć będziemy z Bogiem i w Bogu.

 

8 maja 2007

Wiara wymaga ofiary

Człowiek
wierzący wie, że wszystko, czym jest i co posiada, pochodzi od
Boga. Jako wniosek takiego przekonania powinna wypływać gotowość
na wypełnienie wszystkiego, czego sobie Bóg od nas życzy.
Powinniśmy zatem myśleć według myśli Bożych, pragnąć według
Bożych zamiarów, postępować według Bożych poleceń.
Niestety człowiek - nawet wierzący - chciałby realizować swoje
własne pragnienia. Chciałby pełnić własną wolę, według
własnego sposobu patrzenia na życie. Ponieważ Pan Bóg nie
zmusza człowieka, lecz dał mu wolność, dlatego często tak się
dzieje, że nie postępujemy, jak nam mówi wiara, lecz
chodzimy własnymi drogami - innymi niż chce Pan Bóg.

Zupełnie
inaczej postępowała Matka Boża. Ona wierzyła, że Bóg
najlepiej wszystko rozumie i najlepiej wszystkim zarządza. Dlatego
nie wchodziła Ona w targi z Bogiem, nie pragnęła żyć według
własnego poznania lub osobistych upodobań, ale najwierniej
poddawała się Bogu dobrowolnie. Była przy tym najgłębiej
przekonana, że właśnie wyrzekając się siebie, a poddając się
we wszystkim Bogu postępuje najlepiej i z najwyższą, bo Bożą
mądrością.

Ofiara z
własnych pragnień i gotowość na spełnienie woli Bożej we
wszystkim, jest oznaką prawdziwej wiary. Tylko człowiek wierzący w
najwyższą mądrość i dobroć Boga, potrafi złożyć Mu ofiarę
ze swych najdroższych pragnień. Matka Najświętsza uczy nas
takiego poddania się Bogu we wszystkim, choćby to miało stanowić
dla niej najwyższą ofiarę.

"Nikt nie
może dwom panom służyć" - powiedział Pan Jezus (Mt 6,24).
Nie można równocześnie służyć Bogu i światu, Bogu i
sobie. Jeśli będziemy szukać własnej wygody na ziemi, zagubimy
Boga. Jeśli zaś będziemy blisko Boga, świat nigdy nam tego nie
daruje. Człowiek musi sam wybrać. Skoro wybierzemy Boga i starać
się będziemy żyć według Jego woli, świat nami pogardzi, będzie
się z nas wyśmiewał i wystąpi przeciwko nam. Trzeba wówczas
złożyć Bogu ofiarę ze świata, z ludzkiego uznania i pozostać
samotnie z Nim samym. Głęboka, prawdziwa wiara pozwoli nam jednak
zdobyć się na taką ofiarę.

Choćby nam się
zdawało, że Pan Bóg zbyt wiele ofiar od nas żąda, Matka
Najświętsza uczy, że każdą ofiarę należy złożyć Bogu, jeśli
tylko wiemy, że taka jest wola Jego. Uczy nas także, że największa
nawet ofiara dla Boga przynosi zawsze w nagrodę - spokój
najwyższy.

 

9 maja 2007

Maryja żyła ofiarą

Wiara w Boga nie
oznacza bynajmniej ofiary jednorazowej, ale życie ofiarą.
Codziennym jej wyrażaniem jest stałe posłuszeństwo względem
Boga. W niepojętej swej mądrości Pan Bóg układa niekiedy
życie człowieka w ten sposób, że wymaga od niego ofiary
stałej. Chociaż tego rodzaju ciągłe posłuszeństwo Bogu jest
trudne, Matka Najświętsza spełniała je najwierniej przez całe
swe życie. Jej ciągła gotowość na pełnienie woli Bożej
potwierdza, że ofiara w świątyni nie była tylko aktem
jednorazowym, lecz wypełniła całe życie Maryi i świadczyła
stale o Jej głębokiej wierze.

Niedługo po
ofiarowaniu w świątyni zażądał Bóg od Niej nowej ofiary.
Oto pewnej nocy "anioł Pański ukazał się Józefowi we
śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do
Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod szukał Dziecięcia,
aby Je zgładzić" (Mt 2,13). Św. Józef obudził Maryję,
powiedział Jej o poleceniu Boga i jeszcze tejże nocy znaleźli się
w drodze do Egiptu. Podczas ucieczki Matka Boża po raz pierwszy
zrozumiała wyraźnie, co znaczyły słowa Symeona, że Jezus
Chrystus jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą.

Święta Rodzina
spędziła w Egipcie kilka lat: z dala od ojczyzny, od bliskich, od
świątyni prawdziwego Boga. Kilka lat na wygnaniu wśród
pogan. Ileż smutnych myśli wiąże się z tym powiedzeniem: - żyć
na wygnaniu. Ponadto życie w Egipcie płynęło wśród
niedostatku, a całe utrzymanie stanowiło to, co zarobił św.
Józef. Pewność Maryi, że jest posłuszna woli Bożej, Jej
wiara, że Pan Bóg kieruje wszystkim najlepiej, sprawiły, że
choć na wygnaniu było ciężko i smutno, jednak była spokojna i
cierpliwa - we wszystkim Bogu poddana.

Ofiarna wiara
Matki Bożej uczy, byśmy nie ulegali własnemu sposobowi myślenia.
Niestety, zbyt często korzyści doczesne, wygoda czy przyjemność
odwodzą ludzi od poddania się Bogu. Wielu szuka na ziemi jedynie
korzyści, powodzenia, zaszczytów, użycia. Wiara zaś wymaga
ofiary, stąd tak wielu nie chce wierzyć, bo nie chce się wyrzec
ziemskich korzyści i przyjemności.

Wiara Maryi
wskazuje nam jednak, że ofiara dla Boga, posłuszeństwo Jego woli
zapewnia spokój wewnętrzny - Królestwo Boże w duszy.
Przykład Matki Najświętszej wskazuje, jak wiara zbliża do Boga.

 

10 maja 2007

Maryja pogłębiała swoją wiarę

Niektórym
się zdaje, że jeśli wierzą w istnienie Boga, już wszystkie
obowiązki spełnili. Słyszy się nieraz, jak człowiek
niepraktykujący, się usprawiedliwia: Ale ja w Boga wierzę! Cóż
jednak z tego, że wierzy, że Bóg istnieje, skoro żyje tak,
jakby Boga nie było? Wiara nie zawiera wyłącznie tego, co mamy
przyjmować za prawdę, ale jest również wskaźnikiem tego,
jak mamy postępować. Uznawać coś za prawdę, ale według uznanej
prawdy nie postępować - jest brakiem konsekwencji. Prawdziwa wiara
powinna mieć swe potwierdzenie w życiu.

Wspomina
Ewangelia, że Matka Boża zachowywała w sercu i rozważała
wszystkie zdarzenia, których była świadkiem: "Maryja
zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu"
(Łk 2,18-19).

Maryja głęboko
rozważała każde słowo swego Syna, zastanawiała się nad
wszystkimi szczegółami, związanymi z Jego życiem. Niektórym
wydarzeniom się dziwiła (Łk 2,33), niektórych nie rozumiała
(Łk 2,50), ale wszystkie były dla Niej ważne, bo były związane z
życiem Syna Bożego. Starała się zrozumieć wolę Bożą i Jego
drogi, bo pragnęła wczuć się w Jego zamiary, aby im własnym
życiem jak najwierniej odpowiedzieć.

Maryja wzrastała
także w wierze. Wzrost ten zawdzięczała przede wszystkim temu, że
żyła w bliskości Syna Bożego, mogła z Nim zawsze porozmawiać.
Były to jedyne w swoim rodzaju wykłady nauki wiary świętej. Można
rzec, że każdy nowy dzień Jej życia z Jezusem pogłębiał Jej
wiarę, każda z Nim rozmowa rzucała nowe światło na prawdy Boże.

My nie możemy
rozmawiać bezpośrednio z Jezusem, ale powinniśmy i możemy
pogłębiać naszą wiarę. Tego właśnie nas uczy Matka
Najświętsza. Jakże smutnym jest fakt, że ludzie tylu rzeczy są
ciekawi, o tylu sprawach czytają, a tylko o Bogu mało wiedzą,
prawdy Boże ich nie interesują. Człowiek zaś, który chce
zachować żywą wiarę, powinien starać się poznać prawdy
objawione. Można je poznać przez słuchanie kazań, czytanie Pisma
świętego, a także książek i czasopism mówiących o Bogu.
W szczególny sposób rodzice obowiązani są troszczyć
się o wiarę swych dzieci. Rozmowy Matki Najświętszej z Jezusem
pozostaną zawsze najpiękniejszym przykładem rozmów między
rodzicami a dziećmi.

 

11 maja 2007

Maryja postępowała według wiary

Matka
Najświętsza nie tylko wypełniła wszystko, co Jej Bóg
powierzył odnośnie do swego Syna: nie tylko porodziła Jezusa,
pracowała dla Niego, troszczyła się o Jego potrzeby i Go
wychowywała, lecz przede wszystkim naśladowała życie Syna Bożego
na ziemi. Ona patrzyła, jak pokorny był Jezus, i sama była
pokorna. Podobnie była Ona uboga i posłuszna we wszystkim Bogu,
cicha i miłująca życie ukryte, cierpliwa i łagodna, wierna Bogu i
gotowa do wszelkich ofiar dla Niego.

Swym
postępowaniem zgodnym z wiarą, Matka Najświętsza uczy nas
podobnej wiary i podobnego życia. Każdemu z nas z osobna powtarza
te słowa, którymi na godach weselnych w Kanie przemówiła
do sług, wskazując im na Jezusa Chrystusa: "Cokolwiek wam
powie, czyńcie" (J 2,5). To samo wezwanie - szerzej oczywiście
rozumiane - dzisiaj powtarza nam wszystkim, gdy tak wielu ludzi
odeszło od wiary, lub przeżywa wielkie trudności w jej
wyznawaniu... Jeśli zbłądziliśmy, powróćmy na drogę
właściwą. Maryja upomina i zachęca, wzywając do zachowania
przykazań Bożych.

Wiara jest darem
Bożym, który otrzymaliśmy na chrzcie świętym. Jest także
naszym czynem, pracą, wysiłkiem i życiem - naszą cnotą. Od nas
zależy, czy wiara będzie w nas żywa i czy wyrazi się w
posłuszeństwie względem przykazań Bożych. Nie wystarczy znać
prawdę objawioną, wierzyć, że Bóg istnieje, ale trzeba
postępować stosownie do tego, jak się wierzy. Św. Jan wyraźnie
mówi, że wtedy dopiero możemy powiedzieć, że znamy
Chrystusa, kiedy żyjemy według wiary: - "Po tym zaś
poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania".
Natomiast "kto mówi, że Go zna, a nie zachowuje Jego
przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy" (1 J
2,3-4).

Św. Paweł
zachęca, abyśmy "postępowali w sposób godny powołania,
jakim zostaliśmy wezwani" (Ef 4,1). Jak się przedstawia w
życiu owo "postępowanie godne", pokazała Matka Syna
Bożego przez swą żywą wiarę. Nasze "postępowanie godne"
polega na tym, abyśmy - jak Ona - uwierzyli Bogu, byśmy prawdy
wiary świętej głęboko zachowywali w sercu, byśmy żyli zgodnie z
przykazaniami Bożymi. Na tym bowiem polegała wiara Matki Bożej i
tak się musi również przedstawiać nasza wiara, jeśli ma
być autentyczna i żywa.

 

12 maja 2007

Nie łatwo jest wierzyć...

Gdy słyszymy,
że Matka Boża jest dla nas wzorem życia, a przede wszystkim pod
względem wiary, wydaje się nam, że takie powiedzenie stawia
wymagania zbyt wysokie. Jakże można mówić o naśladowaniu
Tej, która była Najświętsza? Myślimy, że Maryi było
łatwo wierzyć, skoro była Matką Boga, a oprócz tego
posiadała pełnię łaski.

Tymczasem wiara
Matki Najświętszej wcale nie była taka łatwa, jak by się mogło
wydawać. Całe Jej życie na ziemi upłynęło wśród wielu
wielkich trudności. Doświadczył Ją Bóg tak bardzo, jak
chyba nikogo z ludzi. Chociaż była Ona Matką Syna Bożego, nie
wszystko było dla Niej oczywiste, nie wszystko rozumiała, co
spotykało Ją w życiu.

Wiara w Boga
zawsze wymaga od człowieka pewnego wysiłku, poddania się Mu i
wtedy także, kiedy nie rozumiemy. Wiara bowiem mówi o
prawdach najwyższych, o nieskończonym Bogu, wieczności, które
przewyższają nasze ziemskie warunki życia, są więc dla nas
tajemnicze. Dlatego wiara nadprzyrodzona stanowi dla każdego
człowieka pewną trudność.

Wielu chciałoby,
aby wszystko, co dotyczy wiary, było jasne i łatwe do pojęcia.
Tymczasem objawienie mówi nam o Bogu nieskończonym, którego
na ziemi nikt nie widział. "Boga nikt nigdy nie widział - uczy
Pismo św. - Jednorodzony Bóg, który jest w łonie
Ojca, o Nim pouczył" (J 1,18).

Na ziemi nie
będziemy nigdy widzieć Boga, nie będziemy mieć oczywistości i
jasności bezwzględnej, jaką daje bezpośrednie widzenie. Tutaj
musi nam wystarczyć wiara, która jest tęsknotą za tym,
czego nie widzimy, jest zaufaniem w słowa i obietnice Boże, jest
oparciem się na wszechwiedzy Boga i Jego prawdomówności.

Dopiero w
wieczności stanie się dla nas wszystko jasne. Dopóki zaś
jesteśmy na ziemi, powinniśmy zaufać obietnicom Bożym i chociaż
Go nie widzimy, winniśmy w Niego uwierzyć. W wieczności tajemnic
już nie będzie, więc i wiary nie będzie potrzeba. Będzie
natomiast widzenie Boga twarzą w twarz. Wytrwała wiara zostanie
nagrodzona.

 

13 maja 2007

Trudności Maryi w wierze

Matka
Najświętsza podczas swego ziemskiego życia nie rozumiała
wszystkich dróg, jakimi Ją Bóg prowadził, nie
widziała oblicza Boga nieskończonego, choć zrodziła i wychowywała
Jego Syna w postaci ludzkiej.

Wiemy na pewno z
Ewangelii, iż w życiu Maryi miały miejsce pewne fakty i słowa
Jezusa Chrystusa, których Ona nie rozumiała. Kiedy np. Pan
Jezus jako dwunastoletni chłopiec został w świątyni bez wiedzy
swej Matki, ta niepokoiła się bardzo, cierpiała, szukała Syna z
wielką troską, bo nie wiedziała, co się z Nim stało. Przecież -
po ludzku mówiąc - mógł Pan Jezus uprzedzić swoją
Matkę i oszczędzić Jej bolesnej przykrości. Nie uczynił tak
jednak. Przeciwnie, bez Jej wiedzy pozostał w świątyni i nic nie
uczynił, aby Maryja nie cierpiała. Nawet wówczas, gdy po
trzech dniach wewnętrznego bólu i niepokoju znalazła Syna w
świątyni, ten nie wytłumaczył Jej całkowicie jasno swego
tajemniczego pozostania w Jerozolimie. Nie tylko dla nas, ale i dla
Maryi pozostało owo zdarzenie zupełnie niezrozumiałe. Znalazłszy
bowiem Syna rzekła Matka Boża z boleścią: "Synu, czemuś nam
to uczynił? Oto ojciec twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie". Odpowiedź Pana Jezusa brzmiała zupełnie
tajemniczo: "Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że
powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Ewangelia
wyraźnie zaznacza, że "Oni jednak nie rozumieli tego, co im
powiedział" (Łk 2,48-50). Były więc fakty i słowa, które
pozostawały tajemnicą dla Matki Bożej. W podobnych wypadkach
musiała Ona jedynie wierzyć, że tak jak się stało, stało się
dobrze, bo taka była wola Boża, bo tak Bóg postanowił, a
Jego słowom trzeba wierzyć, nawet wtedy, gdy się ich nie rozumie.

Bóg nie
mówił wprost do Maryi nawet wtedy, gdy wybrał Ją na Matkę
swego Syna i od Jej zgody uzależnił, czy tą Matką zostanie. Nawet
wówczas posłał tylko anioła. Maryja więc nie widziała
Boga, a mimo to wierzyła. Nie aniołowi, lecz Bogu uwierzyła,
którego anioł był tylko posłańcem. Elżbieta nazywa Maryję
błogosławioną za to, że uwierzyła - nie aniołowi, lecz Bogu:
"Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią
się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45).

Można więc
powiedzieć, że jeśli wiara dla człowieka stanowi pewną trudność,
bo trzeba wierzyć pomimo wszystko! To będzie naszą zasługą i
błogosławieństwem na ziemi.

 

14 maja 2007

Trudności ludzi w wierze

Każdy na swej
drodze wiary spotyka trudności płynące nie tylko stąd, iż wielu
prawd objawionych rozumieć nie może, lecz także dlatego, że
prawdy wiary sprzeciwiają się naszym namiętnościom.

Wiara mówi
nam o sprawach najwyższych: o Bogu niewidzialnym, o życiu
nadprzyrodzonym, o wieczności, czego ograniczony rozum człowieka
pojąć nie może. Dzieje się też często w naszym życiu podobnie,
jak np. wówczas, gdy Pan Jezus zapowiadał ustanowienie
Eucharystii. Gdy zapewnił, że jeśli ludzie nie będą spożywali
ciała Syna Człowieczego i nie będą pili krwi Jego, nie będą
mieli życia w sobie (J 6,54), wielu słuchaczy rozumiejąc te słowa
zbyt materialnie rzekło: "Trudna jest ta mowa. Któż jej
słuchać może?" (J 6,60). I odeszli. Nie mogli zrozumieć słów
Chrystusa, więc nie chcieli wierzyć. Ileż razy dzieje się
podobnie w życiu ludzi? Jak często nie chcą oni wierzyć, ponieważ
nie rozumieją.

Mimo to wierzyć
można i wierzyć się powinno słowom Boga, bo to są słowa życia.
Przekonujemy się o tym z postępowania apostołów. Oni
również nie rozumieli tego, co Pan Jezus mówił. Gdy
ich jednak zapytał, czy też chcą odejść, jak inni, co nie
rozumieli, Piotr odpowiedział: "Panie, do kogóż
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6,68).

Jeszcze trudniej
uwierzyć człowiekowi i z tego względu, ponieważ wiara wymaga
życia dobrego, które sprzeciwia się naszym namiętnościom.
Kogo pociąga złe życie, wierzyć nie będzie, gdyż wiara mu tego
zabrania. Gdyby podawała ona samą tylko prawdę, zaspokajała
ciekawość, nie byłoby tylu ludzi niewierzących, Ale prawdy przez
Boga podane mówią jeszcze o prawym, uczciwym życiu - a to
już wielu ludziom nie odpowiada.

Złe
postępowanie jest łatwe, a dobre życie wymaga wysiłku. Ponieważ
zaś ludzie wolą bardziej wygodę niż poświęcenie i wyrzeczenie
się, dlatego - nie chcą wierzyć. Choćby prawdy wiary były
najbardziej przekonywające, najbardziej piękne i wzniosłe,
niektórzy ludzie nie będą wierzyć, ponieważ wiara od nich
wymaga, by przezwyciężyli swe namiętności i żyli dobrze. "Ludzie
- mówi Pan Jezus - bardziej umiłowali ciemność aniżeli
światło: bo złe były ich uczynki." (J 3,19). Namiętności
nie służą Bogu, lecz grzechowi. Dlatego nie skłaniają one
człowieka do uwierzenia.

 

15 maja 2007

Wiara jest uwielbieniem Boga

Ponieważ wiara
nadprzyrodzona dotyczy prawd najwyższych, których rozum
często nie pojmuje, a ponadto jej wymagania sprzeciwiają się
namiętnościom ciała - dlatego, gdy człowiek wierzy i stosownie do
tego żyje, czyni to ze względu na Boga. Opiera się na Nim, niczym
na niewzruszonym fundamencie. Stąd też wynika, że wierzący oddaje
Bogu cześć prawdziwą, wielbi Go, gdyż uznaje Jego mądrość i
świętość i poddaje się Mu zupełnie.

Taka właśnie
była wiara Matki Najświętszej Rozum Jej nie pojmował wszystkiego,
oczy widziały w Jezusie Chrystusie człowieka, jednak wiara Maryi
przyjmowała wszystko, co było słowem Bożym, i poddawała się
woli Boga we wszystkim. Taka wiara nie ulega trudnościom
zewnętrznym, polega w zupełności na Bogu i przez to Go wielbi w
stopniu najwyższym przez poddanie własnego rozumu i wolnej woli
Bogu i Jego przykazaniom. Mądrość Boga i wiedza, świętość i
prawdomówność są powodem, dla którego człowiek
wierzy. Poddanie przez wierzącego swojej słabości i
niedoskonałości wielkości Boga i Jego wszechmocy stanowi akt
najgłębszego uwielbienia Boga, A do takiego uwielbienia człowiek
jest obowiązany jako stworzenie Boże.

Bóg
nieskończenie doskonały ma prawo wymagać, by człowiek
niedoskonały i ograniczony Go słuchał. To, że nie rozumiemy
wszystkiego, co mówi objawienie, nie zwalnia nas od wiary.
Jakim bowiem prawem człowiek skończony może sobie rościć
pretensje do tego, aby zrozumiał całą prawdę nieskończonego
Boga? Jeśli wielu rzeczy nie rozumiemy na świecie, ale polegamy na
poznaniu innych ludzi, to tym bardziej możemy polegać na mądrości
Boga.

Jeśli Matka
Boża w swej wierze spotykała trudności, jeżeli nawet do Niej Bóg
wprost nie przemawiał, lecz wymagał wiary i zaufania w Jego
mądrość, to tym bardziej przeciętny człowiek nie powinien mieć
w tym względzie oporów. "Wiem, komu zawierzyłem, i
pewien jestem" - mówi św. Paweł (2 Tm 1,12). Podobnie
może powiedzieć każdy człowiek: Wiem, że Bogu zawierzyłem i
pewien jestem, że On sam jest prawdą najwyższą. Jemu wierząc
nigdy nie zejdę na bezdroża błędu i nie zagubię się w życiu.
Nawet gdy prawdy objawione są trudne, gdy ich rozumieć nie mogę,
powinienem za wzorem Matki Najświętszej wierzyć Bogu zawsze,
pomimo wszelkich trudności, albowiem najwyższa Jego mądrość i
świętość zasługuje na moją wiarę.

 

16 maja 2007

Bóg daje łaskę pokornym

W czasach
współczesnych - nawet wśród katolickich społeczeństw
- jesteśmy świadkami bardzo dziwnego zjawiska. Otóż jest
wiele kościołów, gdzie czczony jest Pan Bóg i gdzie
wiele się o Nim mówi, jest wielu ludzi wierzących i żyjących
według przykazań Bożych, a jednocześnie są tacy, którzy
twierdzą, że nie wierzą. Można i dzisiaj powiedzieć to, co
wyrzekł św. Jan Chrzciciel do ludzi żyjących w czasach Chrystusa:
"Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie"
(J 1,26).

Dlaczego tak się
dzieje, że wśród społeczeństw wierzących dla
poszczególnych ludzi Bóg jest nie znany? Na przykładzie
życia Matki Najświętszej możemy dać zupełnie jasną odpowiedź.
Brzmi ona bardzo prosto: - Wierzy człowiek pokorny, nie wierzy zaś
człowiek pyszny. Pycha ludzka, próżność i zarozumiałość
są najczęstszą przyczyną niewiary. Z powodu pychy odwrócili
się aniołowie od Boga. Przez pychę wykroczyli pierwsi rodzice w
raju, bo chcieli być "jako bogowie". Pycha jest też
przyczyną, że i dzisiaj ludzie nie chcą Bogu wierzyć. Dla
pysznych Bóg pozostaje nieznany, chociażby widzieli oni wokół
siebie wielu wierzących. Pycha przesłania wzrok duszy. Sam Pan Bóg
według wyraźnych słów Jezusa Chrystusa zakrywa przed
pysznymi swoją prawdę, objawia się natomiast pokornym.

Tylko Bóg
jest wielki, a wszelkie stworzenie jest małe, tylko Bóg ma
pełną doskonałość, a stworzenie wszystko ma od Boga i samo w
sobie jest niczym. Człowiek jest tylko stworzeniem, więc też sam z
siebie nic nie posiada, a wszystko, czym jest i co zdaje się mieć,
otrzymał od Boga. "Cóż masz - pyta św. Paweł - czego
byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz,
tak jakbyś nie otrzymał" (1 Kor 4,7).

Jeśli więc
człowiek myśli, że może wszystko poznać i o wszystkim decydować,
jeśli uważa się za sędziego prawd Bożych, jeżeli jest pyszny i
wynosi się swoją wiedzą i mądrością, zasługuje na to, że Bóg
nie da mu łaski. "Bóg - czytamy w Piśmie świętym -
sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę" (Jk 4,6; l
P 5,5). Wiara nadprzyrodzona jest łaską, a więc i jej udziela Bóg
tylko pokornym, a odmawia pysznym. Przekonujemy się o tym fakcie
bardzo wyraźnie na przykładzie Maryi.

 

17 maja 2007

Pokorna wiara Maryi

Sama Matka
Najświętsza wyznaje, że właśnie dla Jej pokory wejrzał Bóg
na Nią i wyniósł Ją do wielkiej godności Matki swego
Jednorodzonego Syna. Ona zdawała sobie sprawę z wyjątkowej swej
godności. Mówiła bowiem, że Bóg uczynił Jej
"wielkie rzeczy". Wyznawała jednak, że całe to
wyniesienie nie było Jej zasługą, lecz darem Wszechmocnego Boga,
od którego wszystko pochodzi, co naprawdę jest wielkie.
Maryja wiedziała, jak niesłychaną godnością jest Jej
macierzyństwo Boże, ale równocześnie przyznawała, iż
dostąpiła jej z woli Boga, który jest "wszechmocny i
święte jest imię Jego" (Łk 1,49).

Maryja
powiedziała wyraźnie, że wyjątkowa łaska Boża spłynęła na
Nią tylko dlatego, ponieważ była pokorna i na tę Jej pokorę i
uniżenie Bóg wejrzał. Wielbiła Boga za dar niezwykły, duch
Jej radował się otrzymaną godnością, ale równocześnie
wiedziała, iż wszystko zawdzięcza swej pokorze i małości -
ponieważ Bóg "wejrzał na uniżenie służebnicy swojej"
(Łk 1,48). Najgłębsza Jej pokora sprawiła, że Bóg był
zawsze z Nią, że Ją uczynił "pełną łaski" i sprawił,
że stała się błogosławioną między niewiastami i błogosławić
Ją odtąd będą wszystkie pokolenia ziemi (por. Łk 1,28.42.48).

Pokorną
pozostała Maryja do końca swego życia na ziemi i w swej pokorze
wierzyła Bogu. Pomimo najwyższej godności Matki Bożej prowadziła
Ona najprostsze, najbardziej ukryte życie w bardzo niskim stanie.
Jednak przez wiarę wznosiła się Jej dusza ponad prostotę ukrytego
życia i widziała właśnie w tej prostocie wielkość miłości
Boga względem ludzi. Jej pokorna wiara potrafiła we wszystkim
dojrzeć wszechmocne działanie Boga.

Widziała, iż
Pan Jezus doznawał nieraz niedostatku i żył w ubóstwie,
lecz wierzyła, że niebo i ziemia nie potrafi ogarnąć bogactwa
Jego boskiej natury. Wierzyła, iż jest On Panem nieba i ziemi.

To co dla
współczesnych Chrystusowi, którzy patrzyli zwykłym
okiem na Jego życie, było powodem, że nie chcieli wierzyć, to
samo dla Matki Bożej było źródłem tym głębszej wiary i
gorliwszego uwielbienia Boga, który stał się człowiekiem.

 

18 maja 2007

Przykład wiary u ludzi współczesnych Maryi

Współcześni
Matce Najświętszej ludzie pyszni nie wierzyli Chrystusowi Panu,
podczas gdy pokorni otrzymywali łaskę wiary w Jego Bóstwo.
Gdy Pan Jezus zaczął publicznie nauczać, pycha przeszkodziła
współczesnym, aby uwierzyć w Niego, jako Mesjasza. Nie
uwierzyli Panu Jezusowi najpierw krewni Jego (J 7,5), ponieważ nie
mogło im się w głowie pomieścić, że ten, który dotąd
był im we wszystkim podobny, mógł być Mesjaszem. Maryja
była Matką Jezusa, a wierzyła, że jest On Synem Bożym.

Nie uwierzyli
także Panu Jezusowi mieszkańcy Nazaretu, którzy Go znali od
dzieciństwa. "Czyż nie jest On synem cieśli? - pytali między
sobą. - Czyż nie znamy jego krewnych? Skądże więc ma to
wszystko? - zastanawiali się i powątpiewali o Nim (Mt 13,55-57).
Nie wierzyli również uczeni faryzeusze. "W jaki sposób
zna On Pisma - mówili - skoro się nie uczył?" (J 7,15).
Chociaż Pan Jezus tłumaczył im, że Jego nauka jest od Boga i
uczyć się jej nie potrzebował, mimo to nie chcieli Mu wierzyć.
Także w ich uczonych głowach nie mogło się pomieścić, aby bez
nauki ludzkiej można było mieć mądrość Bożą. Pycha nie
pozwoliła im przyjąć Bożej nauki Jezusa. Pan Jezus zstąpiwszy na
ziemię, przyszedł "do swojej własności, a swoi Go nie
przyjęli" (J 1,11), bo pycha zaślepiła ich umysł i serce,
aby nie wierzyli.

Tymczasem
uwierzyli w Syna Bożego ludzie pokorni - jak Maryja. Prości
pasterze, co nie byli uczonymi, przyszli do Zbawiciela z pośpiechem,
oddali Mu pokłon i wrócili "wielbiąc i wysławiając
Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było
powiedziane" (Łk 2,16-20). Podobnie trzej mędrcy, którym
wystarczyła gwiazda, aby "bardzo się uradowali" (Mt 2,10)
i z głęboką czcią złożyli swe dary Bożemu Dzieciątku.
Uwierzył sprawiedliwy Symeon i uboga wdowa Anna (Łk 2,25-38),
uwierzyli prości apostołowie. Wszyscy oni uwierzyli, ponieważ byli
pokorni i nie mieli zarozumiałości uczonych faryzeuszów lub
mieszkańców Nazaretu.

Nikt nie
przychodzi do Chrystusa, jeśli go Bóg sam nie pociągnie (J
6,44). Bóg natomiast pociąga do siebie tylko ludzi pokornych.
Najpokorniejszą Maryję pociągnął Bóg najbardziej do
siebie, bo uczynił ją Matką swojego Syna. Podobnie też im ktoś
jest bardziej pokorny, tym więcej zbliża się do Boga.

 

19 maja 2007

Nasza pokora warunkiem wiary

Spróbujmy
zrozumieć wypowiedź Pana Jezusa: "Jeśli się nie odmienicie i
nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa
niebieskiego" (Mt 18,3). Dziecko nie jest pyszne. Ono wie, że
jest małe, nie ma mądrości ludzi dorosłych i dlatego nie wywyższa
się, nie unosi ambicją. Wobec Boga każdy człowiek jest jak słabe
dziecko, nie powinien zatem się wywyższać. Jeżeli zaś unosi się
pychą, staje się niemiły Bogu, który odmawia mu swej łaski,
zostawia własnym siłom, i w ten sposób poniża. "Każdy
- mówi Pan Jezus - kto się wywyższa, będzie poniżony, a
kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,14). Dlatego też
dzieje się bardzo często, że ludzie pyszni - jak faryzeusze - nie
otrzymują łaski wiary i nie dochodzą do prawdziwego poznania Boga.

"Pokornym i
skruszonym sercem, Boże nie gardzisz..." (Ps 50,19) - mówi
Pismo święte. Pan Bóg z upodobaniem patrzy na ludzi
pokornych, chociażby inni nimi pogardzali.

Wielu ludziom
nie podoba się wiara, gdyż jest zbyt prosta. Są oni zbyt pyszni i
prostoty nie lubią. Kto jednak upokorzy się, kto przyzna, że wobec
Boga może być tylko sługą, temu Bóg udzieli łaski wiary,
da poznać siebie i podniesie do godności swego dziecka. Pokora
Maryi była tak wielka, iż podniósł Ją Bóg do
godności Matki Jego Syna.

Pycha
współczesnych Matce Bożej zaślepiła ich rozum i serce.
Pokora Najświętszej Panny pozwoliła Jej dojrzeć Boga w
najuboższej postaci Syna. Ich pycha gorszyła się prostotą i
ubóstwem Jezusa, pokora zaś Maryi wielbiła Boga za Jego
wielką miłość, iż przyszedł na ziemię jako najuboższy z
ludzi. Podobnie dzieje się zawsze. Dla pysznych Jezus Chrystus jest
zgorszeniem, a wiara pośmiewiskiem. Dla pokornych Pan Jezus jest
miłosiernym Odkupicielem, a wiara - jedyną mądrością,
zapewniającą życie wieczne.

Dlatego zachęca
Pismo święte: "nie wynoś się w sercu swoim... ponieważ w
pysze jest wiele zepsucia i niegodziwości" (Tb 4,13). Pycha
gubi człowieka, bo mu zamyka drogę do łaski Bożej. Natomiast
pokora zjednywa łaski. Pokora wierzy, słucha Boga, uczy żyć
według Jego woli, wprowadza do życia wiecznego - do Boga.
Szczęśliwy będzie ten człowiek, który od Najświętszej
Matki nauczy się prostej i pokornej wiary, albowiem taka wiara -
jest mądrością najwyższą.

 

20 maja 2007

Potrzeba wiary mężnej w pojawiającym się zwątpieniu

Nikt nie
zaprzeczy, że życie na ziemi jest ciężkie. Wprawdzie niektórzy
ludzie myślą, że innym łatwiej płynie życie, ale tak nie jest.
Każdy ma swe troski, kłopoty i zmartwienia, każdy przeżywa swoje
trudności. W wyjątkowej i szczególnej trudności znajdują
się ludzie wierzący. Codzienne kłopoty, troski materialne,
fałszywe poglądy i twierdzenia, grzechy oraz nieuczciwość -
wszystko to zdaje się mówić, że wiara nasza nie głosi
prawdy. Ona bowiem uczy o Bogu dobrym i dobroć poleca na ziemi, a
tymczasem "cały świat leży w mocy Złego" (1 J 5,19).

Ziemskie życie
Matki Bożej wskazuje, jak wielkie trudności Ją spotykały, chociaż
była Najświętszą. W Jej życiu widać również, jak
potrafiła przezwyciężyć wszystko, nie zachwiała się wśród
przeciwności, jak naprawdę mężną i "mocną w wierze"
okazała się Jej dusza.

Wielką próbę
przeszła wiara Maryi podczas męki i śmierci Pana Jezusa.
Apostołowie, których wybrał sam Zbawiciel, którzy
patrzyli na Niego i widzieli Jego cuda, kiedy nadeszła męka i Jezus
został pojmany, wszyscy uciekli, zwątpili, a Piotr nawet się
zaparł. Oprócz Jana nikt z apostołów nie był
świadkiem cierpień i śmierci Mistrza.

W
przeciwieństwie do Apostołów Matka Najświętsza zachowała
mężnie swą wiarę w Syna Bożego, Zbawiciela świata. Maryja nie
była przy pojmaniu Pana Jezusa w Ogrójcu, kiedy uciekli
uczniowie. Skoro jednak dowiedziała się o cierpieniach Chrystusa,
zaraz się udała, aby Mu towarzyszyć w męce. Uczniowie, mężczyźni
- uciekli, a Maryja - niewiasta i matka wyszła naprzeciw
Chrystusowi, gdy szedł z krzyżem na ramionach. Spotykając
Chrystusa krzyż niosącego nie wyrzekła ani słowa, spojrzała
tylko w zakrwawioną twarz swego Syna. W tym jednym spojrzeniu
zawierała się Jej cała wiara, cześć, uwielbienie i wdzięczność
za to, że najświętszy Syn Boży ofiarował się, aby ludzi
odkupić. Ona wierzyła, że to miłość skłoniła Go do takiej
ofiary. Nie zwątpiła więc, jak apostołowie, ale poprzez krew i
zniewagi, poprzez hańbę wyroku i sponiewierania dojrzała piękne
oblicze Syna Bożego - i wierzyła w Niego.

 

21 maja 2007

Potrzeba wiary mężnej wobec cierpień

Z tą samą
wiarą, wielbiąc Boga i dziękując Mu za niepojętą miłość
względem ludzi, poszła Maryja aż na Kalwarię i stanęła pod
krzyżem. Jej oczy widziały straszliwe cierpienie ukochanego Syna.
Pan Jezus bowiem wisząc na krzyżu doznawał nie tylko fizycznego
bólu i pragnienia, ale czuł się opuszczony nawet przez Ojca
(Mt 27,46). Ponadto urągali Mu ludzie stojący pod krzyżem. Drwili
zeń faryzeusze, złorzeczyli przewrotni, bluźnili bezmyślni.

Widziała Ona,
że ukrzyżowanie Chrystusa było najstraszliwszym pohańbieniem
Boga-Człowieka. I zdawało się, że wszystko to cierpi Syn Boży na
próżno. Oto z krzyża płynęła obficie krew Zbawiciela,
tylu ludzi patrzyło na Jego mękę, ale nikt się nie nawracał,
nikt z niej nie korzystał. Wszystko zdawało się przeczyć
poprzednim słowom Pana Jezusa i wyglądało, jakby zły świat
zwyciężył nawet dobroć Bożą.

To, co widziały
oczy Maryi pod krzyżem, stanowiło najwyższe doświadczenie Jej
wiary. A jednak i wówczas wierzyła. Chociaż nigdy nikt z
ludzi nie przeżył podobnych trudności w wierze jak Ona pod
krzyżem, to jednak Matka Boża była mocna w wierze i nawet wtedy
nie zachwiała się, lecz wierzyła mężnie.

Wierzyła Ona
bowiem, że męka krzyżowa była straszliwą ceną, jaką Syn Boży
płacił za grzech. Wierzyła, że Pan Jezus z miłości ku ludziom
chciał tak wiele wycierpieć i cierpiał dobrowolnie. Maryja sama
bardzo cierpiała, widząc boleści swego Syna, ale wierzyła, że na
krzyżu dokonywała się najgłębsza tajemnica odkupienia. Nigdy
niczyja wiara nie była narażona na większą próbę, jak
wiara Maryi pod krzyżem. Nigdy też niczyja wiara nie okazała się
tak mężna, jak właśnie w Jej sercu, gdy współcierpiała
ze swym Synem wiszącym na krzyżu.

Czymże są
nasze trudności w wierze wobec trudności Maryi patrzącej na
zdeptanie Boga przez ludzi? My chwiejemy się w naszej wierze z
powodu małych trudności lub przykrych warunków życia, a Ona
mężnie wierzyła nawet wówczas, kiedy wszyscy zwątpili,
kiedy Jej własne oczy widziały pozorne zwycięstwo zła i grzechu
nad Bogiem samym. To więc męstwo Maryi we wierze, męstwo milczenia
i wytrwania, męstwo w cierpieniu najwyższym i wśród
najboleśniejszego doświadczenia - uczy nas wiary mężnej.

 

22 maja 2007

Potrzeba wiary mężnej w wobec śmierci

Gdy Pan Jezus
umierał na krzyżu, "mrok ogarnął całą ziemię" (Łk
23,44). Lecz gdy zdjęto zmarłe Jego ciało i złożono je na łonie
Matki, gdy Ona owinąwszy je w prześcieradło odprowadziła do
grobu, gdy grób zamknięto ciężkim kamieniem, jeszcze
większy mrok opanował Jej duszę i ową garstkę wiernych biorących
udział w pogrzebie Chrystusa.

Co myśleli
najbliżsi po złożeniu Zbawiciela do grobu, możemy to sobie
wyobrazić z rozmowy uczniów idących trzy dni później
do Emaus. "A myśmy się spodziewali - mówili między
sobą - że On właśnie miał wyzwolić Izraela" (Łk 24,21).
Oto grób, do którego złożono martwe ciało Jezusa,
stał się niejako grobem tych, co przedtem Mu uwierzyli. Serce i
duszę najbliższych Jezusa ogarnęły ciemności smutku i
zwątpienia. Oni myśleli, że wszystko będzie inaczej, że Pan
Jezus pokona swych wrogów, że będzie panował nad ludem
wybranym. Kiedy po Jego pogrzebie odchodzili z Kalwarii smutni i
przygnębieni, byli przekonani, że wszystko przepadło
beznadziejnie, że Jezus umarł na zawsze, a z Jego śmiercią
skończyły się też wszystkie ich nadzieje, osłabła zupełnie ich
wiara.

Duszę
Najświętszej Panny również przepełniała boleść, gdy
grób Chrystusa przywalono ciężkim kamieniem. Gdy odchodziła
od Jego grobu, bolała więcej, niż gdyby Jej samej przyszło
umrzeć. I Jej serce zaległy wówczas ciemności ogromnego
smutku. Jednak i wtedy nie zachwiała się w swej wierze.

Poprzez
ciemności grobu Chrystusowego, poprzez mroki własnego bólu
świeciła Maryi światłość Jej wiary silnej i mężnej. Ona
widziała, że Jezus umarł, że martwe Jego ciało złożono do
grobu, a mimo to uwierzyła, że On żyje jako Bóg, że mocą
swej potęgi powstanie z martwych. Takiej wiary świat nigdy nie
widział, albowiem nigdy nie doświadczył Bóg tak bardzo
niczyjej wiary, jak wiary Matki Swego Syna.

Przeżyć to, co
przeżyła na ziemi Maryja, widzieć śmierć Syna w pohańbieniu,
być świadkiem Jego złożenia do grobu, a mimo to wierzyć w Jego
Bóstwo, wierzyć, że ukrzyżowany będzie zwycięzcą śmierci
i świata, wierzyć w Jego zmartwychwstanie i królestwo
wieczne, to była naprawdę wiara mężna, wiara zwycięska!

 

23 maja 2007

Spokój wewnętrzny - nagrodą za wierność

Wielu ludzi żyje
na ziemi w ciągłym niepokoju. Martwią się o sprawy codzienne, o
warunki życia, o zdrowie, o przyszłość itp. Szukają powodzenia,
a gdy je znajdą, pragną czegoś nowego. Chcą być bogaci, a zawsze
im wszystkiego mało. Pragną szczęścia, a nikt go na świecie nie
ma tyle, ile pragnął. Żyją w niepokoju, gdyż w końcu wszystko
ich zniechęca i przygnębia.

Wielu uczonych
próbowało znaleźć sposób, aby uzyskać spokój.
Jak dotąd nikomu z nich się to nie udało. Jedynie Bóg może
dać człowiekowi prawdziwy pokój. Jedynie głęboka wiara w
Boga, będącego Panem życia, śmierci oraz wieczności może
napełnić prawdziwym pokojem.

Matka Boża
wiodła życie ziemskie w ubóstwie, doświadczyła wielu
cierpień, była świadkiem najboleśniejszej śmierci własnego Syna
na krzyżu. Mimo to nigdy nie straciła wewnętrznego pokoju ducha.
Nawet wśród największych boleści była spokojna, nie
rozpaczała, nie traciła ufności w dobroć i opiekę Bożą. Była
we wszystkim poddana woli Boga i gotowa wypełnić wszystko, czego On
od Niej wymagał, choćby to wymagało największej ofiary.

Ten dziwny
spokój w duszy Maryi był wynikiem Jej pokornej wiary, dającej
pewność bezwzględną, że cokolwiek Bóg czyni i czego
wymaga, robi to powodowany najwyższą mądrością i wielką ku nam
miłością. Pan Jezus zapewniał, że kto wierzy Jego słowom, kto
trwa przy Bogu, cieszyć się będzie pokojem, jakiego świat dać
nie może (J 14,27). Ten pokój Boży przepełniał tak
całkowicie wierzącą duszę Najświętszej Panny, że nawet patrząc
na śmierć krzyżową swego Boskiego Syna nie zachwiała się, lecz
pełna zaufania w Opatrzność Bożą - trwała mocna w wierze.

Podobny spokój
wewnętrzny osiągają wszyscy ludzie mający głęboką wiarę. Kto
wierzy Bogu, ma zupełną pewność, że On wszystkim kieruje dla
naszego dobra. Wiara skłania do posłuszeństwa względem Boga, a
kto Go słucha, niczego na ziemi bać się nie potrzebuje. Pokój
płynący z wiary jest siłą tak wielką, że przełamać jej nie
potrafią żadne ziemskie przeciwności, choćby groźba ich podobna
była do wielkiej burzy morskiej.

 

24 maja 2007

Zadowolenie z życia - nagrodą za wierność

Matka
Najświętsza nie tylko była pełna pokoju wewnętrznego, lecz także
Jej głęboka wiara dawała Jej całkowite zadowolenie w życiu na
ziemi. A warunki, w jakich ono upływało, nie były wcale do
pozazdroszczenia. Maryja od dzieciństwa była uboga. Ubogim
rzemieślnikiem był Jej oblubieniec św. Józef. Ubogim był
Jej dom w Nazarecie. Nawet kiedy została wybrana na Matkę Syna
Bożego, zewnętrzne warunki Jej życia wcale się nie poprawiły,
lecz raczej z tego tytułu doszły nowe trudności - aż do
poniżenia, którego doznała jako Matka Ukrzyżowanego. Pomimo
tych ciężkich warunków, Najświętsza Panna ze wszystkiego
była zadowolona. Wierzyła bowiem Bogu, a z tej wiary płynęło
zrozumienie wartości ubogiego życia. Wiara Maryi rzucała dziwne
promienne światło na wszystkie Jej ludzkie niedole. Wiara bowiem
mówiła Jej, że takie warunki życia są najlepsze, jakie Bóg
człowiekowi przeznaczył, i dlatego każde, nawet bolesne
doświadczenie przyjmowała Ona z radością wewnętrzną. Nawet
całkowite opuszczenie po złożeniu ciała Chrystusa do grobu
przyjęła z zupełnym poddaniem się Bogu, bo wiara mówiła
Jej, że jedna tylko rzecz jest ważna na ziemi: wiernie pełnić
wolę Boga i przez to być sercem przy Nim.

Dla człowieka
wierzącego być przy Bogu oznacza najgłębsze zadowolenie w życiu.
Przekonanie o tym, że wystarczy żyć z Bogiem i dla Boga, aby
naprawdę niczego więcej nie pragnąć i chodzić w światłości
pełnego zadowolenia na ziemi - jest właśnie nagrodą wiary. "Kto
we Mnie wierzy - powiedział Pan Jezus - nigdy pragnąć nie będzie"
(J 6,35). Nie będzie tęsknił za lepszym losem, nie będzie szukał
wygodniejszych warunków, nie będzie łaknął skarbów
tej ziemi - bowiem wierząc, posiadał będzie prawdziwą, Bożą
pełnię życia, która nie zna braków.

Powiedział
również Pan Jezus: "Kto idzie za Mną, nie będzie
chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia" (J
8,12). Kto wierzy Bogu, nie ma wątpliwości na ziemi, nie męczy się
zdarzeniami, których nie pojmuje, bo wiara jest światłem,
które tłumaczy wszystko w tym życiu. Daje ona zawsze jasną
odpowiedź na wszystko. Bo to mądrość Boża kieruje wszystkim, a
zatem kieruje najlepiej. Komu takie światło świeci na ziemi, jest
ze wszystkiego zadowolony, tak jak zadowolona była ze swego życia
ziemskiego Najświętsza Maryja Panna, choć ono niekiedy było
bardzo bolesne.

 

25 maja 2007

Radość - najwyższą nagrodą za wiarę

W nagrodę za
ochotną wiarę obdarzał Pan Bóg Maryję najwyższymi
radościami. Bywa, że ludzie szukający szczęścia na ziemi z dala
od Boga - znajdują gorycz i zniechęcenie. Natomiast wierzący -
choć nie szukają wprost radości, lecz spełnienia woli Bożej -
znajdują Boga, a przez Niego i w Nim najwyższe szczęście, o jakim
niewierzący pojęcia nie mają.

Gdy Maryja
uwierzyła Bogu i na zwiastowanie anioła odpowiedziała, że gotowa
jest spełnić wszystko, gdyż jest służebnicą Pańską, w nagrodę
za Jej wiarę, Bóg napełnił Ją ogromną radością. "Wielbi
dusza moja Pana - mówiła o swym szczęściu - i raduje się
duch mój w Bogu, moim Zbawcy" (Łk 1,46-47). Radością
Najświętszej Panny było też narodzenie Chrystusa, Jego
dzieciństwo, a zwłaszcza - jedyne w swoim rodzaju - rozmowy z Nim
prowadzone.

Radością też
najwyższą wynagrodził Pan Bóg mężną wiarę Matki
Najświętszej, okazaną pod krzyżem i po złożeniu ciała
Chrystusowego do grobu. Oto bowiem po swym zmartwychwstaniu Pan Jezus
ukazał się najpierw swej Matce, ponieważ Ona wierzyła w Jego
zmartwychwstanie nawet wówczas, gdy ciało Ukrzyżowanego
zostało przywalone ciężkim kamieniem grobowym. Jakąż radością
musiał być dla Niej ów poranek wielkanocny, kiedy pierwsza
ujrzała powstałego z martwych swego Syna i przekonała się, że
Ten, co cierpiał tak boleśnie i umarł na krzyżu - żyje
uwielbiony.

Wiara nie jest
smutna, chociaż uczy smutki znosić w spokoju. Cierpią ludzie
niewierzący podobnie jak wierzący. Ale tylko człowiek o głębokiej
wierze potrafi spokojnie cierpieć, umie zaufać mądrości i dobroci
Boga. Dzięki temu doznaje już tu na ziemi takiej radości, o jakiej
niewierzący pojęcia nie mają. Niewiara może dać chwilową
przyjemność, wygodę i używanie życia. Nie potrafi jednak w pełni
rozradować całej duszy ludzkiej. Rozradowanie ducha, radość
najwyższą i pełną potrafi dać człowiekowi tylko wiara w Boga.

Choćby życie
człowieka wierzącego było tak ciężkie i bolesne jak życie Matki
Bożej na ziemi, może ono jednak być naznaczone głęboką
radością, jaka wypełniała duszę Maryi, radością w Bogu i
Zbawicielu, na którym polega się całkowicie.

 

26 maja 2007

Śmierć szczęśliwa - ukoronowaniem życia w wierze

Szczególnie
wielką nagrodą za wiarę szczerą i głęboką jest śmierć
szczęśliwa. Jak wiara Matki Najświętszej była najdoskonalszą na
ziemi, tak też i Jej śmierć była najszczęśliwszą. Podczas
ziemskiego życia doświadczył Ją Bóg najróżnorodniejszymi
cierpieniami, lecz Ona mężnie przetrwała wszelką próbę.
Kiedy więc nadszedł koniec ziemskiego życia, Bóg
najsprawiedliwszy sprawił, że śmierć Maryi stała się słodkim i
spokojnym zaśnięciem z tęsknoty i miłości.

Mówi św.
Alfons, że trzy rzeczy zaprawiają goryczą śmierć człowieka:
przywiązanie do świata, wyrzuty sumienia i niepewność zbawienia.
Maryja była wolna od tych trzech rzeczy. Umierała z wiarą,
spokojna i pewna swego zbawienia. Świat nigdy nie przedstawiał dla
Niej żadnej wartości. Dawno się go wyrzekła. Kochała swe ubóstwo
i niczego na ziemi nie pragnęła, chciała jedynie żyć dla Boga.
Bliższa Ona była Bogu niż światu. Kiedy więc nadeszła chwila
opuszczenia świata i odejścia do Boga, Jej wiara głęboka
napełniała Ją wewnętrzną radością.

Wierząc Bogu
najzupełniej przez całe swe życie, Maryja starała się być Mu we
wszystkim posłuszna, doskonale pełniła Jego wolę od pierwszej
swej myśli świadomej. Nie popełniła najmniejszego grzechu, więc
też nie odczuwała niepokojów sumienia. Przeciwnie, była
przeniknięta ufnością w nieskończoną sprawiedliwość i dobroć
Boga.

Ludzie w chwili
śmierci obawiają się o swe zbawienie, bo nie znali Boga, nie
wierzyli Mu szczerze. Maryja natomiast znała Boga, gdyż Jej wiara
żywa wiele mówiła o Bogu mądrym i świętym, dobrym i
miłosiernym. Skoro więc spostrzegła, że nadchodzi koniec życia,
z serca Jej wyrywały się słowa tęsknoty: "Jak łania pragnie
wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże. Dusza moja
pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdą i ujrzę oblicze
Boże?" (Ps 41,2).

Człowiek nie
obawia się tego, za czym tęskni. Bez obawy też odchodziła Matka
Najświętsza do Boga. Przeciwnie, szła w wieczność z tą samą
wiarą, z jaką żyła na ziemi. Żyła zaś w Bogu i dla Boga,
kończyła więc swe ziemskie życie także z Bogiem - spokojna,
szczęśliwa i błogosławiona. Albowiem sam Bóg polecił
napisać w świętej księdze: "Błogosławieni - szczęśliwi -
którzy w Panu umierają" (Ap 14,13).

 

27 maja 2007

Nagroda chwały wiecznej

Najwyższą
nagrodą wiary jest zbawienie wieczne. Powiedział bowiem Pan Jezus,
że kto "uwierzy... będzie zbawiony" (Mk 16,16). Mówił
też: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem..." (J 11,25).
Człowieka o silnej wierze, który nie ulegnie przeciwnościom
życia, lecz zwycięży złość świata, Chrystus zapewnia
"Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja
zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie" (Ap
3,21). A któż mężniej wierzył niż Matka Najświętsza?
Któż bardziej, aniżeli Ona zwyciężył swą wiarą wszelką
wątpliwość i cierpienie? Jeżeli Pan Bóg przyrzekł, że
"odda każdemu według uczynków Jego" (Rz 2,6), to
na jaką nagrodę zasłużyła Maryja, której wiara była
najdoskonalsza, a życie najsprawiedliwsze? Dlatego też wynagrodził
Ją Bóg w sposób szczególny.

Zachował bowiem
Jej ciało od zepsucia w grobie, gdyż zabrał Ją z duszą i ciałem
do nieba, gdzie dał Jej królestwo swego Syna: królestwo
miłosierdzia i dobroci, ukoronował Ją na Królową nieba i
ziemi. Za swą wiarę i posłuszeństwo otrzymała Maryja rządy nad
duszami ludzkimi, aby wiarę swoją mogła przeszczepić w serca
tych, którzy jeszcze pielgrzymują na ziemi.

Pan Bóg
nagradza również każdego człowieka wierzącego. Także i
nam, jeśli szczerze i głęboko wierzyć Mu będziemy, wiara zapewni
pokój i wewnętrzne zadowolenie już tu na ziemi, nagrodzi nas
śmiercią szczęśliwą i szczęśliwym życiem w wieczności.

Pan Bóg
obiecał życie wieczne w nagrodę za żywą wiarę człowieka, a
"mocen jest On również wypełnić, co obiecał" (Rz
4,21). Cały świat się zmienia, lecz nie przemijają słowa i
obietnice Boże. Nie przemijają też na wieki ludzie, którzy
Bogu zawierzą.

Moc Boża nie
tylko kieruje losami ziemskimi, lecz sięga poza śmierć człowieka,
poza grób ciała ludzkiego. Bóg bowiem nie jest "Bogiem
umarłych, lecz żywych" (Mt 22,32). Życiem duszy na ziemi jest
wiara w Boga. Ona też zapewnia szczęśliwe życie w wieczności.
Jak hojnie została nagrodzona wiara Najświętszej Panny, tak hojnie
również nagrodzona bywa wiara każdego człowieka. A nagroda
ta jest i tu na ziemi obfita w dary, których nigdzie poza
Bogiem znaleźć nie można, jest ona obfita także w wieczności.
Wiara bowiem opiera wszystko na Bogu, a Bóg jest wieczny i
prawda Boża trwa na wieki. Na wieki też rozciąga się Jego
najwyższa nagroda za wiarę.

 

28 maja 2007

Matka naszej wiary

Najświętsza
Maryja Panna jest Matką naszej wiary najpierw dlatego, ponieważ
dała nam Jezusa Chrystusa, Zbawiciela - twórcę i dawcę
wszelkiej łaski - więc i łaski wiary.

Jezus Chrystus
stał się człowiekiem przez Maryję, więc też i przez Nią
otrzymaliśmy wszystko, co Zbawiciel sprawił w duszach ludzkich.
Przyjął On życie ziemskie przez Matkę Najświętszą, stając się
głową Mistycznego Ciała złożonego z wszystkich wierzących; więc
i wszystkie członki tego ciała otrzymały życie nadprzyrodzone
przez Najświętszą Pannę. Jak Maryja zrodziła Chrystusa, aby stał
się Zbawicielem ludzi, tak też rodzi ludzi dobrej woli do życia z
wiary, aby się stali dziećmi Bożymi.

Matka
Najświętsza stała się drogą, przez którą Syn Boży
raczył zstąpić do ludzi na ziemię. Ona też jest drogą, po
której ludzie wstąpić mogą do Boga. Zasługa Matki Bożej w
dziele zbawienia jest dlatego tak wielka, że zgodziła się Ona
dobrowolnie zostać Matką Zbawiciela oraz poświęciła się
zupełnie Synowi Bożemu na ziemi. Kiedy Pan Bóg stwarzał
wszechświat cały, nie pytał nikogo o zgodę, kiedy jednak miał
posłać Syna swego Jednorodzonego, aby zbawił świat, zapytał
Maryję. "Było wolą Ojca miłosierdzia - uczy Sobór
Watykański II - aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która
przeznaczona została na matkę" (KK 56). Moment zwiastowania
świadczy o tym najwyraźniej.

Bóg
wprawdzie wybrał Maryję na Matkę Zbawiciela, ale nie przymuszał
Jej do przyjęcia tej godności. Chciał, aby Ona sama okazała swą
wolę i gotowość - czekał więc na Jej dobrowolną zgodę. Dopiero
wówczas, gdy Maryja się zgodziła, odwieczny Syn Boży, stał
się człowiekiem i przyjął ludzkie ciało w Jej łonie. Tak to
Maryja "zgadzając się na słowo Boże, stała się Matką
Jezusa, a przyjmując zbawczą wolę Bożą całym sercem, nie
powstrzymaną żadnym grzechem, całkowicie poświęciła siebie
samą, jako służebnicę Pańską, osobie i dziełu Syna swego"
(KK 56).

Całe ziemskie
życie poświęciła i pracowała jedynie dla Zbawiciela. Opiekowała
się Nim, karmiła Go i wychowywała. A Zbawiciel przyniósł
nam życie i łaskę. Więc Maryja z własnej woli, dobrowolnie dała
nam i wychowała Dawcę łask wszelkich. Słusznie zatem możemy Ją
uważać za Matkę łaski wiary - Matkę naszej wiary.

 

29 maja 2007

Maryja przyczyniła się do wiary Apostołów

Posiadamy
ponadto wyraźną wzmiankę w Ewangelii, iż Matce Najświętszej
zawdzięczają swoją wiarę w Chrystusa nawet apostołowie.
Apostołowie, powołani przez Pana Jezusa, chodzili z Nim, słów
Jego słuchali, ale początkowo myśleli, że jest On tylko

nauczycielem,
mistrzem jak wielu innych. Skłonni byli sądzić, że Chrystus jest
posłańcem Bożym, jakim był np. współczesny im Chrzciciel.
Dopiero wstawiennictwo Maryi otworzyło im niejako oczy, że
spojrzeli oni na swego nauczyciela - z wiarą.

Powodem takiej
odmiany stał się niepozorny fakt, powodujący interwencję
Najświętszej Panny, a w swym następstwie rodzący nadprzyrodzoną
wiarę w sercach apostołów. Faktem owym był brak wina na
godach w Kanie Galilejskiej. Dobre serce Maryi spostrzegło
niedostatek i pragnęło mu zapobiec. Zwróciła się więc do
swego Syna, o którym wiedziała, że jest Bogiem wszechmocnym,
i rzekła: "nie mają już wina" (J 2,3). Jakkolwiek
"jeszcze nie nadeszła godzina" Zbawiciela, spełnił
jednak prośbę Matki swojej, wspomógł gospodarzy w
niedostatku przez to, iż po prostu zamienił wodę w wino najlepsze.
Był to pierwszy cud Chrystusa, cud uczyniony na prośbę Maryi.

Cud ten sprawił
jednak więcej, niż Maryja zamierzała. Ona chciała pomóc
potrzebującym, ale Jej wstawiennictwo zdziałało i skutek
nadprzyrodzony - obudziło wiarę w sercach apostołów. Mówi
bowiem św. Jan o cudzie w Kanie w ten sposób: "Taki to
początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił
swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2,11).
Zaopatrzenie potrzebujących w wino stało się przyczyną pierwszego
aktu nadprzyrodzonej wiary apostołów w Bóstwo Jezusa
Chrystusa. Skoro bowiem ujrzeli uczniowie moc Bożą w Jezusie, skoro
spostrzegli cud prawdziwy, otworzyły się im oczy duszy i poznali,
że ich Mistrz jest nie tylko wielkim Nauczycielem, ale - i Synem
Bożym.

Jeśli później
apostołowie tak jasno i wyraźnie wyznawali swą wiarę mówiąc:
"A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Synem Bożym"
(J 6,70), to początek owej wiary miał właśnie miejsce w Kanie na
skutek cudu zdziałanego na prośbę Maryi. Słusznie zatem można
powiedzieć, że Najświętsza Panna stała się wtedy - Matką wiary
apostołów. Podobnie też przez swą prośbę i wstawiennictwo
wyprasza łaskę wiary wszystkim ludziom dobrej woli.

 

30 maja 2007

Maryja pośredniczką łaski wiary

Albowiem i
dzisiaj wyjednywa Matka Boża łaskę wiary dla ludzi przez swoje
wstawiennictwo u Boga w niebie. "To zaś macierzyństwo Maryi w
ekonomii łaski trwa nieustannie - uczy Sobór Watykański II -
aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych.
Albowiem wzięta do nieba nie zaprzestała tego zbawczego zadania,
lecz poprzez wielorakie swoje wstawiennictwo ustawicznie zjednuje nam
dary zbawienia wiecznego. Dzięki swej macierzyńskiej miłości
opiekuje się braćmi Syna swego, pielgrzymującymi jeszcze i
narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną
doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny" (KK 62).

Matka
Najświętsza podczas swego życia na ziemi zdobyła wiele zasług i
dzisiaj będąc w niebie może z własnej obfitości udzielać innym
swej pomocy. Najwięcej zasługi miała Matka Boża podczas męki
Zbawiciela. Towarzyszyła Ona Chrystusowi i stała pod Jego krzyżem
z miłością i te cierpienia stały się Jej skarbem w niebie, z
których może czerpać, aby pomóc ludziom. Właśnie
podczas męki powierzył Pan Jezus dusze ludzkie i Matkę swoją
uczynił Matką ludzi. W niebie zatwierdził Syn Boży to, co
powiedział na krzyżu, i uczynił swą Matkę pośredniczką i
rozdawczynią wszelkiej swojej łaski dla człowieka. Od chwili
wniebowzięcia jest Najświętsza Panna względem nas - swych
duchowych dzieci - Matką wszelkiej łaski Bożej, a więc też i
łaski wiary. Rola każdej matki polega na tym, że daje ona życie
dziecku i je wychowuje. Nadprzyrodzone życie człowieka zaczyna się
przez akt wiary i przez wiarę wzrasta. Więc nasza Matka duchowa -
Maryja wyprasza i udziela nam łaski wiary i przez Jej pomoc żyjemy
z wiary, by nagrodę wiary otrzymać.

Dlatego Kościół
odnosi do Matki Bożej słowa Pisma św. mówiące o życiu i
zbawieniu: "Kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska
łaskę u Pana" (Prz 8,35). Nasza Matka Najświętsza udziela
nam przede wszystkim łaski wiary, bo "bez wiary nie można
podobać się Bogu" (Hbr 11,6), bez wiary niepodobna się
zbawić. Udzielając nam łaski wiary, udziela nam życia. Zachowując
w nas wiarę do śmierci, zapewnia nam przez to zbawienie.

 

31 maja 2007

Czciciele Maryi są wierni w wierze

Od kiedy
istnieje Kościół święty, historia udowadnia, że kto miał
prawdziwe nabożeństwo do Najświętszej Panny, wiary nie tracił. A
jeśli nawet u czciciela Maryi słabła czasami wiara, trwało to
zazwyczaj krótko i wkrótce ją odzyskiwał z powrotem.
Faktem jest także, iż nie tylko poszczególni ludzie, ale i
narody całe, odznaczające się czcią ku Matce Bożej, nie
sprzeniewierzyły się Chrystusowi, lecz wiernie wytrwały przy
prawdziwej wierze, głoszonej przez Kościół katolicki.
Bywały niekiedy chwile w życiu narodów czczących
Najświętszą Pannę, np. w Polsce, że wielu zatraciło prawdziwą
wiarę Chrystusową. Jednak po krótkim okresie błędu -
podobnie jak w życiu poszczególnych ludzi - narody wielbiące
Matkę Chrystusa powracały do wierności względem nauki Chrystusa.

Maryja jest
bowiem Matką troskliwą, starającą się o życie duchowe swych
dzieci. A ponieważ podstawą owego życia jest wiara, dlatego
Najświętsza Panna stara się, aby Jej dzieci wierzyły Bogu i
stosownie do tego kształtowały swoje postępowanie.

Wiara Matki
Bożej otrzymała obfitą nagrodę u Boga. Spełniło się bowiem w
Jej życiu wszystko, cokolwiek Jej Bóg obiecał - spełniło
się zarówno w życiu doczesnym, jak i w wieczności.

Matka Boża
pragnie, by i na nas spełniły się także wszystkie obietnice Boże.
Życiem więc swoim uczy nas wiary żywej i silnej, mężnej i
wytrwałej, wiary we wszystko, co Bóg powiedział, albowiem On
mocen jest uczynić wszystko, co obiecał. Wstawiennictwem zaś swoim
wyjednywa nam Matka nasza łaskę wiary, na podobieństwo wiary
swojej.

Szczęśliwy
człowiek, który wierzy Bogu. Wszyscy bowiem, co wierzą,
zwalczą przeciwności, dokonają czynów sprawiedliwych,
otrzymają obietnicę Bożą (Hbr 11,33). Błogosławiony człowiek,
który wierzy Bogu, albowiem spełni się na nim wszystko - jak
w życiu Matki Bożej - co zostało powiedziane od Boga.
"Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła", o
Maryjo! Błogosławieni są ludzie, którzy świętą wiarę u
Ciebie zaczerpną i według Twojego wzoru wierzyć i żyć będą.