Wiersz o kościele Świętej Trójcy w Koszęcinie

Dawno temu tu w naszym powiecie, gdy nas jeszcze nie było na świecie, w Koszęcinie, wsi, jakich nie mało, trzech braci sobie mieszkało.

Najmłodszy z nich szczególnie konie sobie upodobał, wiele ich miał, hodował je i nimi handlował.

Często pasły się na łące przy lesie jego konie, bo to było spokojne ustronie.

Raz, gdy chciał wieczorem spędzić je do zagrody, to z przestrachem spostrzegł chłopak młody, że najpiękniejsza para jego koni, zaginęła gdzieś wśród krzaków i tych ustroni.

Szukał wszędzie, wołał z daleka i z bliska, musieli je zabrać złodzieje z pastwiska.

Gdy zmartwiony wielce zbliżył się do pobliskiego krzyża, bo mu markotno było, spostrzegł zdziwiony małe dziecko, które tak do niego przemówiło: Czy spełnisz ty życzenie moje, gdy ci rzeknę gdzie są konie twoje.

I przyrzekł spełnić to co dziecko chciało, że tymi końmi zwiezie drewno na kościół w tym miejscu gdzie to się działo.

I stały się dziwy nad dziwami, bo dziecko znikło, a konie stały sobie spokojnie za krzakami.

Chłopak opowiedział wszystko braciom i z rana zaraz drewno zwozić zaczął.

Lecz sąsiedzi mu to miejsce odradzali, lepsze od tego pokazali.

Na pagórku, za stawem kościół pobudujemy, z daleka widoczny, pochwalić się nim chcemy.

Młodemu chłopakowi zawrócili głowę i przewiózł wszystko drewno na to miejsce nowe.

Lecz rano stanął porażony, bo coś niesłychanego się stało, wszystko drewno z powrotem na miejscu leżało, tam gdzie się młodzieńcowi dziecko ukazało.

Że tak Boża wola wszyscy to poznali i na tym miejscu kościół Świętej Trójcy zbudowali.

Kiedy będziesz w Koszęcinie, zwiedź kościół, co z tak pięknej legendy słynie.

 

Przysłała Maria Dziuk z Kochanowic,
jako Legendę opisaną przez swoich przodków